Mielone!

Dziś w sklepie mijałam lodówki z mięsem, i dość bezmyślnie wrzuciłam mielone wołowe do koszyka. Miało być na promocji, a nie było :(. No anyway, zostałam z mielonym i zagwozdką co z niego zrobić. Uznałam, że zrobię kotlety mielone. Oczywiście paleo.

W garnku (bo miski są soooo 2015) zmieszałam pół kilo zmielonej krowy, dodałam drobno posiekaną cebulkę, pocięty nożyczkami rozmaryn, sól i świeżo zmielony pieprz. Wymieszałam. Teraz w normalnym przepisie dodawało by się bułkę namoczoną w mleku do masy i wodę, ale ja wiem i wy wiecie... Zamiast tego dodałam mielone siemię, około 3 duże łyżki wyszły (tak myślę, bo sypałam na oko) i około 150 ml wody. Potem, w czasie mieszania, manipulowałam jeszcze ilością, aż osiągnęłam dobra konsystencję (czyli żeby się nie rozpływało, ale też nie było za gęste). Uformowałam kotleciki, obtoczyłam je w mące lnianej (no bo przecież nie w bułce tartej) i usmażyłam na maśle klarowanym. Wyszły PYCHA.


Podane z sałatą lodową z pomidorem, posypanymi świeżą bazylią i skropionymi octem winnym.



Teraz tylko rozkminić bezzbożowe bułki i ciśniemy wega... o jezu, pawie napisałam "wegańskie". I ciśniemy PALEO burgery!

Komentarze

  1. Wygląda bajer, nie pomyślałabym o mące lnianej do mielonych :D
    A test paleo bułek już w najbliższy piątek, bo też mi się marzą paleo burgery ;) (i kanapki i tosty i zapiekanki...)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz