Bezglutenowy chleb, czyli piersze koty za płoty

No to przepis na chleb.

Przepis nie będzie specjalnie precyzyjny, a to dlatego, że nie mam wagi. To znaczy wagę mam, i nawet codziennie na nią włażę, ale nie wiem czy dałaby radę odmierzyć 60 g siemienia lnianego.

Gwoli uczciwości i blogerskiej etyki, punktem wyjścia był ten przepis: http://smakowitychleb.pl/wieloziarnisty-chleb-bezglutenowy/ .Zaraz okaże się, że mocno go zmieniłam, głównie z racji braku odpowiednich składników.

Do michy wsypałam 60 g siemienia lnianego (60 g czyli jeden porządny szust z torebki) i tyleż samo płatków  owsianych błyskawicznych. Zalałam wrzątkiem, na oko 200 ml. Tzn do miski, nie na oko, ale wiecie o co chodzi. Pomieszałam, zostawiłam na jakieś 5 minut. Potem dolałam, również według najlepszego uznania, 250 ml zimnej wody. Teraz czas na mąkę - na mój gust poszły po trzy łyżki kokosowej, lnianej, ryżowej i gryczanej. Wymieszałam, całość nabrała konsystencji dość gęstego ciasta. Dodałam soli, pieprzu i 2 łyżeczki bezglutenowego proszku do pieszenia. Wrzuciłam do keksówki wyłożonej papierem (przez proszek troszkę uroslo jeszcze w misce) i wstawiłam do piekarnika na 200 stopni na godzinę.




Komentarze