Ciasteczka tak bardzo paleo, że noszą maczugę w ręce

Mnie w sumie te ciastka aż tak nie zachwyciły, ale siorę tak, więc jestem zmuszona wrzucić przepis.

Zdjęć tradycyjnie nie ma, bo zjedzone.

No to lecimy:

150 g wiórków kokosowych
1,5 łyżki ksylitolu (pewnie może być też erytrol ale nie miałam)
3 kopiate łyżki kakao
~80 ml oleju kokosowego nierafinowanego (lałam na oko to nie wiem dokładnie ile go było)
pół szklanki słonecznika

Połowę wiórek wrzuciłam do blendera, dosypałam ksylitol i blendowałam aż się zrobiło prawie całkiem gładkie masło (nie chciało mi się robić całkiem gładkiego bo się wtedy już  mocno lepiło do blendera). Potem dorzuciłam do tego kakao i dolałam rozpuszczony olej kokosowy. Jeszcze moment blendowania, tylko żeby się składniki połączyły. 

W misce wymieszałam suche wiórki ze słonecznikiem, dolałam zawartość blendera i wymieszałam łyżką wszystko. 

Nakładałam łyżka do foremek na ciastka (takich silikonowych) i do lodówki, gdzie dość szybko stwardniały.

***

Podane poniżej makroskładniki obliczone dla założenia, że z całej masy robimy 6 dużych ciastek. Taka porcja spokojnie nadaje sie do zapakowania i wzięcia gdzieś ze sobą jako posiłek na wynos (pod warunkiem, że nie jest powyżej 25 stopni i kokos nie zacznie się topić, bo wtedy nie wiem co się stanie z ich konsystencją).



Komentarze